Piłka jest okrągła a bramki są dwie.

>> Strona główna

SYLWETKA

>> Dziecięce lata
>> Grać? Nie grać?
>> Powojenne lata
>> Trener Orłów
>> Nowe Wyzwania
>> Czasy wielkich zmian
>> Ambasador futbolu
>> Ostatni mecz

POSCRIPTUM

>> Wydarzenia
>> im. Kazimierza Górskiego
>> Księgarnia
>> Linki

W NASZYCH OCZACH

>> Fotografie

>> Wywiady
>> Artykuły

>> Księga gości

>> Kontakt

 


Wolowski: Górski byl jeden

środa, 24 maja 2006

Tytuły, sława, zaszczyty - nic nie było w stanie zmienić Kazimierza Górskiego. Pewnie dlatego kochany był tak powszechnie.

"Niech pan nikomu nie wierzy, mnie też niech pan nie wierzy" - powiedział mi Andrzej Strejlau, w 1990 r. selekcjoner kadry. Jego piłkarze wracali właśnie z Londynu po kolejnym laniu na Wembley, tym razem w eliminacjach Euro '92. Miałem wtedy 28 lat i zaczynałem pracę w "Gazecie".

Dla mnie słowa Stejlaua były uderzające nie dlatego, że wypowiedział je trener, ale dlatego, że ten trener był kiedyś asystentem Kazimierza Górskiego. A ktoś, kto znał Górskiego, choćby z telewizji, tak jak wtedy ja, nie był w stanie zaakceptować faktu, że to, co mówią ludzie piłki, to tylko preteksty, wykręty i kłamstwa. Dla mnie Górski ustalał w piłce standardy i święcie wierzyłem, że będę pracował wśród ludzi takich jak On. Niestety, rację miał Strejlau, a ja z każdym zawodowym krokiem przekonywałem się, że Górski jest jeden.

Był jak najdalej od typu bufona, zarozumialca, aroganta, o co starają się tak bardzo dzisiejsi trenerzy, wierząc, że sława pomnikowego twardziela uczyni z nich zwycięzców. Górski po prostu zwyciężał, a potem normalnie szedł do ludzi, by bez napuszenia i zadęcia tłumaczyć im, jak do tego doszło.

Kazimierz "Wielki" za wielki nie był dla nikogo. Z zapałem opowiadał, dlaczego postawił na młodziutkiego Żmudę na mistrzostwach świata w Niemczech albo czemu w meczu z Brazylią kazał grać Gorgoniowi, choć zgłaszał kontuzję. Mówił z pasją niezależnie od tego, czy od tych mitycznych mistrzostw minęło 20, czy 30 lat.

Pokolenie, do którego należę, zawdzięczało Mu emocje, których nie będę nawet próbował przelać na papier. Wyeliminowanie Anglii w drodze na MŚ, zwycięstwa na mundialu nad Argentyną, Włochami czy Brazylią, a także w eliminacjach ME nad Holandią z Cruyffem i Neeskensem budowały w nas poczucie, że polska piłka jest wspaniała. A to wspaniały był Górski, bo kiedy przestał trenować, potoczyła się zaraz po równi pochyłej.

Całe sławne życie Kazimierz Górski z żoną Marią spędzili w małym warszawskim mieszkaniu przy Noakowskiego. Pani Maria nigdy nie narzekała. Wspominała tylko, że w pierwszym lokum, jakie dostali z Legii, przeciekał dach. Gdy poskarżyła się mężowi, że woda wlewa się do łóżka, ten przesunął je w inny kąt. Tam było sucho.

Na bloku przy Noakowskiego, gdzie mieszkał największy polski trener, do dziś wisi tablica zakazująca gry w piłkę. Takich zakazów jest w Polsce wiele, a młodzi, o dziwo, pilnie się do nich stosują. Górskiego to martwiło, choć przecież nigdy nie tracił spokoju i pogody ducha.

Kiedy wychodziłem od Niego, wszystko wydawało się weselsze. Przestrogi Strejlaua traciły znaczenie. Miałem wtedy nieodparte wrażenie, że Kazimierza Górskiego przysłał mi jakiś Dobry Anioł. I nawet nie wiem, czy na to zasłużyłem.

gazeta.pl

 
Projekt graficzny Positive Design Przemysław Półtorak.
Opieka Krzysztof Baryła.
Wszelkie prawa zastrzeżone 2007 r.